Udzielamy indywidualnych Porad Prawnych

Masz podobny problem prawny?
Kliknij tutaj, opisz nam swój problem i zadaj pytania.

(zadanie pytania do niczego nie zobowiązuje)

Potrzeba jednolitości stosowania prawa

Opublikowane: 2006-02-18

Kierunki zmian polskiego prawa pracy podlegały na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat z jednej strony na dostosowywaniu standardów poszczególnych instytucji do przepisów międzynarodowych, a z drugiej na stałej tendencji zmierzającej do liberalizacji zwłaszcza kategorycznie sformułowanych przepisów ograniczających swobodę organizacyjną pracodawcy.

Ten dualistyczny trend, szczególnie był widoczny w problematyce czasu pracy, która stanowi główne zainteresowanie organizacji pracodawców i pracowników z obu wymienionych względów.

Nasza akcesja do Unii Europejskiej wymagała przyjęcia podstawowych założeń ochronnych w zakresie czasu pracy, takich jak odpoczynek dobowy, odpoczynek tygodniowy, czy łączna norma tygodniowa czasu pracy.

Ustawodawca polski wprowadzając standardy europejskie nie zachowywał się konsekwentnie, mimo tego szereg wprowadzonych do Kodeksu pracy nowych instytucji trzeba ocenić pozytywnie.

Równolegle występująca stała tendencja liberalizacji prawa pracy, w tym zwłaszcza przepisów o czasie pracy, była zasadniczo skutecznie hamowana przez związki zawodowe.

W rezultacie, zapowiedzi korzystnych dla pracodawców rozwiązań w zakresie czasu pracy, pozwalających na swobodne stosowanie systemów, czy rozkładów czasu pracy, nie znalazły odzwierciedlenia w normatywnych zapisach ustawowych w takim zakresie, jaki wynikał z owego liberalno-ekonomicznego podejścia do tych regulacji.

Bardzo silna tendencja liberalizacji przepisów o czasie pracy znalazła swoich zwolenników wśród przedstawicieli doktryny prawa pracy, którzy upatrywali w niej pole do tworzenia nowych instytucjonalnych rozwiązań wymagających opracowań literaturowych.

Ten kierunek rozwoju literaturowego prawa pracy uznać trzeba za korzystny, ponieważ ścieranie się różnych poglądów na temat danych instytucji prawnych jest typowym zadaniem doktryny prawa pracy.

Obok opracowań zmierzających do kształtowania nowych poglądów i kierunków legislacyjnych, ukazywały się artykuły a nawet książki, których głównym celem nie były wnioski de lege ferenda, lecz wykładnia de lege lata, realizowana w myśl z góry założonych koncepcji liberalizacji prawa pracy.

Powstała więc sytuacja, w której przedstawiciele literatury prawa pracy, wykraczając poza gramatyczne treści normatywne, narzucali wykładnie prawa, zmierzające do konsekwentnego liberalizowania prawa pracy, nie poprawną metoda legislacyjną, ale w sposób wadliwy, zastępczy, przy pomocy pozorowanej w swej poprawności wykładni prawa, która w zastępstwie ustawodawcy miała wskazywać na nowy, właściwy sposób regulowania stosunków zatrudnieniowych.

Taki stan mógł istnieć i funkcjonuje nadal, ponieważ w III RP prawo, praworządność, zgodność z Konstytucją są na razie hasłami budowanej nowej rzeczywistości a nie zasadą na co dzień stosowaną.

Być może, że obecna władza, dla której prawo i sprawiedliwość odgrywają zasadnicze znaczenie, spowoduje zmianę tego wadliwego sposobu postępowania w zakresie praktycznej realizacji stosunków zatrudnieniowych.

Każda zmiana istniejącego stanu wymaga ujawnienia przyczyn i okoliczności powodujących stabilizację określonych społecznie szkodliwych metod postępowania. Szczegółowa analiza powodów patologii pozwala na trafniejsze przeciwdziałanie im w przyszłości.

Biorąc to pod uwagę, skoncentruję się na ujawnieniu elementów przyczyn, dla których takie patologiczne zjawiska mogły i mogą nadal występować.

Po pierwsze, ogólny kształt  niektórych nieuczciwych regulacji prawnych powoduje skutki w postaci reakcji na określoną akcję. Podstawowe znaczenie odgrywa tutaj problematyka podatkowa, której zagmatwane i trudne do jednoznacznego zrozumienia rozwiązania dają sygnał zezwalający na cwaniacki sposób podejścia do prawa w ogóle.

Przeświadczeniem dla takiego poglądu jest założenie, że skoro państwo w nieuczciwy sposób reguluje zasady ściągania podatków, to na zasadzie reakcji, obywatele mają moralne prawo kombinowania, oszukiwania państwa, co w stosunkach zatrudnieniowych skrupia się na pracowniku, jako najsłabszym ogniwie, przy pomocy którego pracodawca może sobie zrekompensować straty wynikłe z nieuczciwego prawa podatkowego.

Po drugie, nieklarowny system podatkowy, utrudniający jednoznaczność ekonomiczną podmiotów zatrudniających, jest źródłem poszukiwania metod i rozwiązań ułatwiających w legalny sposób osiąganie większych zysków kosztem najsłabszego ogniwa, jaki jest pracownik.

Z tego więc powodu, powstawały kolejne teorie w zakresie całkowitej dowolności nawiązywania umów, zmierzające do wyeliminowania stosunku pracy, jako podstawowej formy zatrudnienia, na rzecz cywilistycznej swobody nawiązywania umów.

Kiedy pogląd takiej dalekiej dowolności okazał się niemożliwy do praktycznego zrealizowania, znawcy przedmiotu poczęli budować koncepcje dotyczące całkowitej dowolności stosowania zadaniowego systemu czasu pracy.

Tym sposobem usiłowano obejść obowiązujące przepisy o czasie pracy a zwłaszcza o pracy w godzinach nadliczbowych. Rozwiązanie to, choć normatywnie całkowicie nielegalne w świetle wiążącego nas prawa międzynarodowego, udało się zrealizować względem kierowców.

Praktyka, z różnych powodów nie zaakceptowała jednak powszechności tej formuły zatrudnieniowej kierowców. O przyczynach można by wiele pisać. Wystarczy wskazać na to, że zadaniowy czas pracy kierowcy mógłby ewentualnie znaleźć zastosowanie wyłącznie do kierowców poruszających się po terenie kraju, gdyż poza naszymi zachodnimi i południowymi granicami jest wykluczony.

Względy organizacyjne sprawiają, iż to oczywiście wadliwe rozwiązanie nie znalazło szerszego zastosowania, gdyż większość przewozów drogowych realizowanych przez drobnych, prywatnych pracodawców wykracza poza granice naszego państwa na zachód i południe.

W większych strukturach organizacyjnych zatrudniających kierowców, nawet  w jednostkach sprywatyzowanych, w których najczęściej funkcjonują związki zawodowe, taki system czasu pracy był przez przedstawicieli pracowników skutecznie blokowany.

W Kodeksie pracy, dotyczącym powszechnie większości pracodawców, zadaniowego czasu pracy nie dało się wprowadzić w sposób powszechnie dozwolony, co wynika głównie z systemowego powiązania czasu pracy z problematyką bezpieczeństwa i higieny pracy.

Przepisy bhp, z założenia wykluczają możliwość wykonywania szeregu prac w zadaniowym systemie czasu pracy. Przykładowo, praca kadry kierowniczej w zadaniowej formule czasu pracy jest wykluczona, właśnie z uwagi na obowiązki tej kadry wynikające z bezwzględnie dwustronnie wiążących przepisów bhp.

Zadaniowy system czasu pracy, charakteryzujący się pozostawieniem rozkładu czasu pracy zasadniczo w rękach pracownika, uniemożliwiałby wykonywanie funkcji kontrolno-nadzorczych w zakresie bhp, przypisanych ustawowo kadrze kierowniczej w sposób immanentny.

Po trzecie, silna tendencja liberalizacji prawa pracy hamowana skutecznie w procesie nowelizacji Kodeksu pracy, znalazła swoje miejsce w sferze wykładni prawa.

Wychodzi się bowiem z założenia, że skoro nie można określonych celów osiągnąć legalnie, czyli metodą legislacyjną, gdyż nie ma na to przyzwolenia społecznego, to poszczególne rozwiązania trzeba usiłować wprowadzać w drodze korzystnej dla pracodawców wykładni prawa, którą można opierać na zmieniających się stosunkach społecznych.

Okoliczność, iż taki sposób postępowania nie ma nic wspólnego z praworządnością i demokratycznym procesem zarówno legislacji jak i stosowania prawa, dla twórców tej koncepcji nie ma żadnego znaczenia. Tak, gdzie chodzi o zysk i duże pieniądze, tam zasady i dogmaty moralne odgrywają coraz mniejsze znaczenie.

Obserwujemy więc dość powszechnie nie tylko kupowanie „ekspertyz” prawnych dla konkretnej indywidualnej sprawy, ale także kupowanie opracowań literaturowych, zbieżnych z koncepcjami ekonomiczno-liberalnymi. Jak wiadomo, wolny rynek rządzi działalnością wydawniczą, toteż wpisanie się owego procederu w ten wolny rynek jest rzeczą naturalną.

Kwestia stosowania niewłaściwych narzędzi wykładniowych prowadzących do znanej jeszcze w starożytności zasady petitio principi (poszukiwanie uzasadnienia, do z góry założonej tezy), dość powszechnie się rozprzestrzeniła, tym bardziej, że mechanizmy wykładniowe znane są, co do zasady, tylko prawnikom.

W konsekwencji, z taką metodą postępowania trudno walczyć. Negacja musiałaby ujawnić się z kręgów poważnych znawców prawa, a każdy z nich dbając o własne interesy wydawnicze, nie będzie przecież atakował fundamentalnych założeń systemu, w którym sam w większym lub mniejszym stopniu tkwi.

Po czwarte, budowa od kilkunastu lat nowego ustroju w Polsce, otwarcie się na Zachód i przejęcie od niego szeregu mechanizmów działania, przyniosło, oprócz pozytywnych rozwiązań, także negatywne cechy tamtego systemu.

Przede wszystkim, wymienić tutaj trzeba mentalne, bałwochwalcze podejście do pieniądza i analizę wszelkich zjawisk pod kątem zysku a także brak rzeczywistego, humanistycznego pierwiastka w stosunkach pracy.

Postrzegana rzeczywistość medialna a także legislacyjno-orzecznicza zdaje się przeczyć temu zarzutowi, ale niestety jedynie pozornie.

Rzecz polega na tym, że obok propagowanych rozwiązań mających na celu dobro człowieka, a w szczególności pracownika, które ewidentnie wynikają z normatywnych regulacji europejskich, w rzeczywistej przeważającej masie statystycznej są to jaskółki propagandowe.

Realnie bowiem, całe zaplecze instytucjonalno-biurokratyczne niezbędne do zagwarantowania jednolitości stosowania prawa, sprowadza się do indywidualnych pojedynczych rozstrzygnięć.

W większości państw Unii Europejskiej, w tym w Polsce, nie ma organu uprawnionego do wydawania legalnej, wiążącej wykładni ustaw. W konsekwencji, trudno mówić o powszechnej jednolitości stosowania prawa.

Mimo instytucjonalnego istnienia szeregu rozwiązań mających zabezpieczać stosowanie prawa powszechnie obowiązującego, brak mechanizmu wiążącej wykładni ustaw nie sprzyja bynajmniej praworządności w statystycznie przeważającej skali.

Zwłaszcza w stosunkach, w których dostrzegamy nieprecyzyjność zapisów ustaw, jedynie wiążąca powszechnie wykładnia może zabezpieczyć poczucie pewności i jednolitości stosowania prawa. Rozbudowywane instytucje ochronne, rozpatrujące indywidualne sprawy pokrzywdzonych pracowników, nie są w stanie zagwarantować takiej powszechnej jednolitości.

Wynika to z prostego powodu, a mianowicie tam, gdzie mamy do czynienia z wątpliwym interpretacyjnie przepisem, przy braku wiążącej wykładni tego przepisu, kierunek jego stosowania może być różnie rozumiany także przez niezawisły organ rozstrzygający spór, już nie mówiąc o pracodawcach, czy organach administracji publicznej na co dzień stosujących takie niejasne prawo.

W konsekwencji, dążenie do poprawności wykładniowej, z założenia oczywiście pożądane, nie znajduje jednak żadnej skutecznej instytucjonalnie gwarancji. Powoduje to oczywiście możliwość odmiennego stosowania danej instytucji w stosunku do dwóch pracowników znajdujących się w identycznej sytuacji.

Podstawowym wnioskiem wynikającym na tle analizy stosowania prawa pracy, w tym przepisów o czasie pracy, jest konieczność zaistnienia uregulowań normatywnych, zasadniczo o charakterze konstytucyjnym, niezbędnych dla poczucia jednakowego stosowania prawa względem obywatela-pracownika.

Wniosek ten zmierza więc do tego, aby przywrócić Trybunałowi Konstytucyjnemu prawo wydawania legalnej wykładni ustaw, jakie posiadał do dnia 17.10.1997 r., czyli do dnia wejścia w życie obecnej Konstytucji RP.

Uzasadnienie tego wniosku nie ogranicza się bynajmniej do potrzeby jednolitego stosowania przepisów o czasie pracy, czy szerzej przepisów prawa pracy, ale dotyczy wszystkich powszechnie obowiązujących regulacji prawnych w III RP.

Realizacja tego wniosku nie wymaga nowelizacji Konstytucji RP, lecz wystarczająca jest zmiana ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Rzecz jednak w tym, że w Konstytucji RP powinien znaleźć się zapis gwarantujący w przyszłości niezmienność istnienia uprawnień Trybunału Konstytucyjnego w zakresie wydawania legalnej, wiążącej wykładni ustaw.

Po spełnieniu tego warunku, będziemy dopiero mogli mówić o teoretycznych podstawach gwarancji jednakowego stosowania prawa. Odnoszę jednak wrażenie, iż wpływ na politykę kręgów korporacji prawniczych jest tak duży, że być może tego rodzaju reformy nie da się przeprowadzić.

Korporacje prawnicze nie są bowiem zasadniczo zainteresowane wiążącą jednolitością stosowania prawa, gdyż taki stan prawny zmniejsza zakres potrzeb interpretacyjnych. Z drugiej strony, istniejący chaos wykładniowy jest na rękę właścicielom kapitału, których stać na wynajmowanie armii prawników, celem udowadniania, że „czarne” jest „białe” jeśli taka wykładnia służy ich interesom.

Uwzględniając jeszcze fakt, iż podobny jak u nas system prawny funkcjonuje w większości państw unijnych, całkiem możliwe, że znajdą się zażarci przeciwnicy wprowadzania porządku w zakresie jednolitości stosowania prawa, którzy przy pomocy pozornie słusznych argumentów, będą zarzucać rzekomy zamach na fundamentalne zasady trójpodziału władzy.

Już bowiem słyszymy, że korporacja sędziowska czuje się zagrożoną pojedynczym przypadkiem wniosku do komisji dyscyplinarnej w stosunku do sędziego, który w ewidentny sposób naruszył przepisy Prawa budowlanego, orzekając, że właściciel czy administrator obiektu nie ma obowiązku usuwania śniegu z dachu obiektu budowlanego.

Okazuje się, że dla sędziego trudnością było powiązanie art. 61 z art. 5 ust. 2 i z art. 5 ust. 1 pkt 1 Prawa budowlanego, z których wynika, że właściciel lub zarządca obiektu budowlanego jest obowiązany utrzymywać i użytkować obiekt w sposób spełniający wymagania dotyczące bezpieczeństwa konstrukcji.

Na to bezpieczeństwo konstrukcji wpływ posiada ciężar istniejącego na dachu śniegu. W konsekwencji, obowiązkiem właściciela lub zarządcy obiektu budowlanego jest w sposób oczywisty zarówno badanie grubości warstwy śniegu na dachu jak i uprzątanie tego śniegu.

Orzeczenie coś wręcz przeciwnego w prawomocnym wyroku sądu wydanym w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej, zakrawa więc na kompletną kpinę z prawa, natomiast zarzuty samorządu sędziowskiego podnoszące w tych warunkach zagrożenie dla niezawisłości sędziowskiej, są całkowicie nie na miejscu.

Wypada więc chyba przypomnieć sędziom, co oznacza, a może lepiej czym nie może być, zasada niezawisłości sędziowskiej. Instytucja ta nie oznacza i nie może być traktowana jako dowolność orzekania i ukrywania swoich błędów po ochroną tej zasady.

Czas więc najwyższy, aby także sędziowie zrozumieli, że ponoszą odpowiedzialność względem prawa, które przychodzi im stosować. Sędzia, jak każdy urzędnik szeroko rozumianej administracji publicznej, powinien być przejrzysty w zakresie uzyskiwanych i ujawnianych dochodów, a jak ostatnio słyszymy upublicznianie tych faktów bardzo się sędziom nie podoba.

Zachodzi więc zasadnicze pytanie, co ma do ukrycia obywatel będący urzędnikiem szeroko rozumianej administracji publicznej, który sprzeciwia się upublicznianiu jego dochodów?

Osobiście jestem zwolenniczką dobrego opłacania urzędników, ale jednocześnie stoję na stanowisku, że jeśli ktoś utrzymuje się z dochodów publicznych, to powinien w każdej chwili móc publicznie wykazać źródło pomnożonego przez siebie majątku.

W przeciwnym razie, wszelkie oświadczenia majątkowe nie mają większego sensu i pozostaną jedynie nic nie znaczącą zapisaną kartką papieru, którą w braku możliwości publicznej weryfikacji, można sobie z powodzeniem darować.

W związku z obiektywnymi, aksjomatycznymi trudnościami w stanowieniu dobrego, jednoznacznego prawa, istnienie organu uprawnionego do wydawania legalnej, wiążącej wykładni ustaw, jest moim zdaniem, koniecznością, warunkującą rzeczywistą praworządność w demokratycznym państwie prawa.

Ukształtowanie legalnej, wiążącej wykładni jako rozwiązanie konieczne dla zapewnienia jednakowego stosowania prawa, powinno oczywiście wpłynąć na poprawę funkcjonowania wszystkich szeroko rozumianych urzędników administracji publicznej, nie wyłączając pracy sędziów.

Maria Schumann

Jeżeli chcesz wiedzieć więcej na ten temat – kliknij tutaj >>

Udzielamy indywidualnych Porad Prawnych

Masz podobny problem prawny?
Kliknij tutaj, opisz nam swój problem i zadaj pytania.

(zadanie pytania do niczego nie zobowiązuje)
Porad przez Internet udzielają
prawnicy z dużym doświadczeniem

Zapytaj prawnika

Zadanie pytania do niczego nie zobowiązuje!
Wycenę wyślemy do 1 godziny

Kodeks pracy

[Pobierz Kodeks pracy] Z zaznaczonymi zmianami.

Kodeks pracy

[Pobierz ustawę o PIP] Z zaznaczonymi zmianami.

Zadaj pytanie »

eporady24.pl

spadek.info

prawo-budowlane.info

odpowiedziprawne.pl

rozwodowy.pl

prawo-mieszkaniowe.info

prawo-karne.info

Szukamy prawnika »